Piłkarski Horror
Po dramatycznym meczu, dogrywce i serii rzutów karnych Lech Poznań pokonał Inter Baku i awansował do III rudy eliminacji do piłkarskiej Ligi Mistrzów.
Po zwycięstwie w Baku 1:0 nikt, spośród 13 tysięcy kibiców Kolejorza, którzy przybyli na rewanżowy mecz z Azerskim Interem Baku nie przypuszczał, że o awansie ich ulubionej drużyny będzie decydował dopiero konkurs jedenastek.
Mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy, którzy w ciągu pierwszych 15 minut stworzyli sobie przynajmniej trzy stuprocentowe sytuacje, jednak ani Artur Wichniarek, ani Sławomir Peszko nie potrafili wykorzystać doskonałych okazji do zdobycie bramki. Albo na drodze piłki po strzałach Lechitów stawała poprzeczka lub świetnie dysponowany tego dnia bramkarz gości - Giorgi Lomaia. Po okresie dominacji gospodarzy gra się wyrównała. Żadna z drużyn nie potrafiła opanować środkowej strefy boiska. Inter próbował wyprowadzać kontrataki jednak niewiele one przyniosły i tak naprawdę tylko jeden z nich, przeprowadzony w 18 min. przez byłego zawodnika Widzewa Łódź Robertusa Poskusa, mógł zagrozić bramce Lecha. Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowym remisem.
W drugiej połowie spotkania Lech stworzył sobie tak naprawdę tylko jedną dobrą sytuację podbramkową, ale w rywalizacji sam na sam z bramkarzem, Sergiej Kriviec strzelił wysoko nad bramką. Piłkarze Inter Baku tylko od czasu do czasu gościli w polu karnym Lecha, a kiedy się tam już znaleźli, potykali się o własne nogi. I kiedy wszyscy kibice myśleli, że Kolejorz awansuje do kolejnej rundy eliminacji po bezbramkowym remisie Azerowie przeprowadzili akcję i przy dużej dozie szczęścia udało im się zdobyć bramkę, czym, wyrównali straty z pierwszego meczu na własnym boisku. Bramka podziałała na Lechitów, jak zimny prysznic, ale czasu na zdobycie gola nie pozostało za wiele i po 90 minutach sędzia zaordynował dogrywkę. W jej trakcie Lech posiadał zdecydowaną przewagę jednak nie potrafił tego udokumentować zdobyciem bramki. Azerowie, którym sił starczyło ledwie na regulaminowy czas gry co rusz w trakcie doliczonego czasu gry przedłużali spotkanie jak tylko mogli. Łapały ich skurcze, a po każdym faulu długo nie podnosili się z boiska.
Seria rzutów karnych na długo zapadnie w pamięć kibicom niebiesko - białych. Na początku górą byli bramkarze obu drużyn, którzy wybronili po dwa strzały, ale od piątej serii strzałów zawodnicy nie popełniali już błędów. Kiedy wszyscy gracze z pola wykonali rzuty karne, do piłki zmuszeni byli podejść bramkarze. Kotorowski najpierw pewnie trafił do siatki, a potem wyczuł intencje swojego vis a vis, obronił jego strzał, i został bohaterem spotkania. Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, jednak po przeciętnym, ale bardzo emocjonującym spotkaniu i pełnej dramaturgii serii rzutów karnych, mistrzowie Polski awansowali do kolejnej rundy kwalifikacyjnej LM. "Horror może był przedniej marki, ale chyba nie o to nam chodziło" - skwitował krótko trener Lecha Jacek Zieliński.
Stopka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz